piątek, 29 lipca 2016

Szkoda, że was tam wtedy nie było....

A propos Rodła...
Jest niedziela, dawno temu...wykonujemy lewoskręt na placu Rodła....z moją ulubioną wówczas kursantką - panią Elą...
Stoimy na czerwonym świetle...otwieram kefir, który woziłam w aucie od soboty...
Zasyczał nieco...ale otwieram, bo mam na niego ochotę...
I wystrzelił...z impetem...na pani Eli włosy, bluzkę, spodnie...na mnie....na wnętrze samochodu...
Tysiące malutkich kropeczek...i pojawia się zielone światło...jesteśmy na pierwszej pozycji... musimy jechać...kierowca na pasie obok zajrzał do nas i o mało nie umarł ze śmiechu...
Pani Ela w szoku...ale dzielnie wykonała manewr...można więc to zrobić z bielmem na oczach...
I tak to róbcie. Bezbłędnie....wręcz na ślepo...bo można, jak się dobrze umie....
A ja...po zakończeniu pracy przez 2 godziny sprzątałam auto....
Nikt nigdy nie zauważył żadnych śladów....nic nie było czuć....
A to znaczy, że dobrze się spisałam....choć nie było łatwo...
Ja czasami jakąś malutką kropkę wypatrzyłam...
I przestałam na długi czas posilać się kefirem....
A pani Ela, spotkawszy mnie po latach, całkiem niedawno...ucieszyła się ze spotkania ze swoją najlepszą instruktorką...
Zatem....takie "przygody" zbliżają ludzi....plac Rodła zbliża....
Trzeba go tylko pokochać...wtedy uda się zrozumieć...
Wtedy uda się oswoić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz