poniedziałek, 21 grudnia 2015

Dygresyjnie.....

Są jeszcze dobrzy ludzie na tym świecie...
Bezinteresownie kochający....bezinteresownie pomagający...

Mój miły znajomy...nieznajomy podarował mi drzewko szczęścia.....
Zadając sobie wiele trudu, żeby je dostarczyć...in cognito...
Dziękuję Darku....
Poza tym, że fantastycznie wykonane....bo profesjonalnie trudni się tworzeniem makiet....
to jeszcze napromieniowane dobrą energią...
Dzięki niemu....drzewku albo nawet bardziej dzięki jego autorowi....załatwiłam pomyślnie dwie niesamowicie ważne sprawy, w tym momencie  mojego życia - o fundamentalnym znaczeniu.
A na pierwszy "rzut oka " wydawały się niewykonalne...
Moja cudowna, ale nieziemsko dokuczliwa suczka znalazła nowy ciepły dom...
Dziękuję Darku...

Dziękuję też Marcinowi, który stał się nowym SUPER TATĄ...
Druga sprawa też błyskawicznie sama prawie się rozwiązała...

To oczywiście nie koniec....mam jeszcze mnóstwo zamiecionych pod dywan mniejszych i większych problemików...ale mam drzewko szczęścia...


Stoi w centralnym punkcie domu i czeka na kolejne życzenia...
Dziękuję Darku...
Twórca mojego drzewka posiada również rzadki talent humorystycznego spojrzenia na rzeczywistość.. lubię czytać jego posty, zatem i wam polecam...
 Bareja Wysiada:)  http://bareizmcodzienny.blogspot.com/

wtorek, 8 grudnia 2015

Co może poprawić humor starszej pani w grudniowy posępny poranek...?


Nastrój przedświąteczny już mnie dopadł...przygnębiający i dołujący...
uczucie radosnego podniecenia przyjdzie później - mam nadzieję...
Na tym etapie przeżywam - sprzątanie, zakupy, gotowanie, szykowanie...
tym boleśniej, że nic mi się nie chce robić...
W takim oto zniżkowym nastroju snułam się posępnie po mieszkaniu do czasu, aż zadzwonił telefon.
Od mojego przesympatycznego kursanta dowiedziałam się,
że zadanie wykonane - dwa egzaminy bezbłędnie.
Ogarnęła mnie niesamowita euforia...tak jakbym to ja sama szczęśliwie zaliczyła.

Kamil W. jest fajnym facetem i takim dał się poznać już od pierwszego dnia.
Ze mną stawiał swoje pierwsze kroki na drodze. Nie zawsze było łatwo, ąle zawsze zabawnie.
Był typem kursanta, który najbardziej lubię...chciał się nauczyć i lubił - przynajmniej tak mówił - konstruktywną krytykę.... Nigdy mu jej więc nie szczędziłam. I warto było.
Już w trakcie kursu uprzedziłam go, że zostanie bohaterem jednego z moich postów, bowiem wykonał niezapomniany przezabawny manewr.
Wszyscy, którzy uczą się jeździć w Szczecinie znają na pewno skrzyżowanie ul. Wielkopolskiej z Podhalańską przy kościele. Poprosiłam, żeby skręcił w lewo, ale widząc, że układa się do prawoskrętu, powtórzyłam Kamil, miało być w lewo....więc on szybko zacząl odkręcać kierownicę, lecz ze względu na mały rozmiar skrzyżowania - nie zdążył i pojechał prosto. Można...? można...

Ale miałam zdradzić jego tajemny sposób na sukces. Jak twierdził - sprawdzony.
Otóż - przez przeważającą część kursu dzielnie znosił moje uwagi i osobowość - podobno specyficzną, a na ostatnie jazdy wybrał najsurowszego instruktora w naszej szkole jazdy.
Byłam świadkiem, jak ponad 10 minut po zakończeniu jazdy ów instruktor reasumował wszystkie jego braki.
Po wyjściu Kamila z samochodu zapytałam : "jak było", a on stwierdził, że jeszcze nigdy tak źle nie jeździł. A efekt końcowy - SUPER!!!
Musicie bowiem wiedzieć, że stara dobra zasada głosi, że im więcej potu podczas ćwiczeń - tym mniej krwi w boju.

Znam faceta i wiem, że jeśli ktokolwiek miałby wykonać manewr pokazany w poniższym filmiku - to właśnie on.
Brawo Kamil.

is.o2.pl.sds.o2.pl/5928525956727425/movie_hq.webm