niedziela, 15 maja 2016

Prawo prymusa.

Znalezione obrazy dla zapytania prymus szkoły







Egzaminować tak długo, aż powinie się noga.
To, że wielu egzaminatorów tak robi, przyznaje Krzysztof Szymański, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Ośrodków Szkolenia Kierowców.
Wielu jego kolegów robi wszystko, aby młody kierowca wreszcie popełnił błąd.
Zastawiają pułapki, wybierają najtrudniejsze skrzyżowania, każą wykonać karkołomne manewry, zamiast skupić się na ocenie bezpieczeństwa uczestnictwa w ruchu drogowym.
Na takim egzaminie wyłożyłby się niejeden zawodowy kierowca, instruktor czy nawet egzaminator.(fragment art. Wprost)

Znam ten temat również z opowieści swoich kursantów....i owszem, można podejrzewać, że ich wrażenia są subiektywne, że konfabulują...ale niestety, na własne oczy widziałam egzaminy w tak trudnych miejscach, że prawidłowe wykonanie manewru zależało bardziej od szczęścia niż rozumu...czasem graniczyło z cudem...czyli coś jest na rzeczy...

Moja rada - uruchomcie racjonalne myślenie.... trzeba się dobrze nauczyć.

Niektórym kursantom wydaje się, że można po prostu pójść i zdać.
Nie można...
Trzeba umieć jeździć i umieć zachowywać się na drodze.
Trzeba być prymusem...nie tylko na egzaminie, lecz również w dalszej drogowej karierze.
Bo tu chodzi o to, żeby przeżyć...i dać żyć innym....

A  prymus musi myśleć...
musi myśleć - nie zagną mnie, bo umiem jeździć tak samo jak oni...

Wszystko, co umiesz, musisz zrobić idealnie...
jeżeli 10 manewrów wykonasz bez zarzutu, a kolejny wykonasz niezbyt rewelacyjnie...
egzaminator oceni, że na pewno też go umiesz, tylko się zestresowałeś...
jeżeli 10 manewrów wykonasz byle jak i kolejny też niezbyt dobrze ci wyjdzie...
egzaminator oceni, że nic nie umiesz i dalej powinieneś się uczyć....

Tak działa prawo prymusa, które wszyscy bardzo dobrze znamy...
ze szkoły, z życia....sami często je stosujemy....
mamy przecież wśród swoich znajomych osoby, którym warto zaufać...bo nie sprawiają zawodu...i takie, na które nie możemy liczyć..bo zwykle nas zawodzą...
tak działa prawo prymusa...

I muszę wam zdradzić, że to prawo towarzyszy mi odkąd zaczęłam pracować w tym zawodzie...
czuję misję... żeby każdy mój kursant był prymusem i kochał jeździć. Zwykle się to udaje.
Wcześniej oczywiście też miałam kontakt z tym prawem...bo przecież chodziłam kiedyś do szkoły... a ono funkcjonuje od zawsze...
każdy o tym wie... każdy pewnie tego kiedyś doświadczył....

Na egzaminie opłaca się być starannym...dać się poznać jako prymus...
Pomyśl o tym przed nieudaną próbą....daj sobie szansę...
Myśl ekonomicznie....za jeden ezamin, który może trwać tylko 5 minut - masz 3 godziny jazdy...które muszą cię czegoś nauczyć....

W tym momencie pamięć przywołała Danusię...
pani, około czterdziestki...czyli z dużą wiedzą o tym, co się może stać na drodze...
z maksymalnie nakręconą wyobraźnią...z intensywnie wybujałym stresem...
tak zwykle mają osoby w wieku 30+...
Żeby się dobrze nauczyć przed egzaminem - wyjeździła 60 godzin...
codziennie, po pracy, od 14.00 do 16.00...wiecie, co to znaczy...olbrzymie natężenie ruchu....
egzamin zdała za pierwszym razem i opowiadała mi, że był bardzo łatwy (około godz.11 inaczej miasto wygląda). Piszę o tym przy tej okazji, bowiem  Danusia w pracy miała kolegę, który też przygotowywał się do egzaminu na prawo jazdy i śmiał się z niej, że tyle godzin dokupuje...
Po tym jak oboje zdali już egzaminy okazało się, że koszty nauki były mniej więcej takie same...
Tylko u niego dłużej to trwało...i musiał płacić za 4 egzaminy...
A moja prymuska miała tylko jeden.